poniedziałek, 1 lipca 2013

25. "Uważaj, bym tobie nie zrobiła krzywdy, pacanie! "



Demi siedziała w salonie i przeglądała cholernie skomplikowaną instrukcję obsługi. Już prawie godzinę zmagała się ze złożeniem łóżeczka, które kupiła kilka dni temu. Jednak niespecjalnie jej to wychodziło. Wokół niej leżało kilkanaście drewnianych części, a ona miała dosyć. Może była głupia, ale po prostu one nie pasowały do siebie. W takim właśnie momencie żałowała, że nie miała przy sobie żadnego porządnego faceta. Przydałby się  do złożenia tego dziadostwa. W końcu do jasnej cholery była kobietą i na co dzień nie bawiła się śrubokrętami ani młotkiem. Co ty nie powiesz?
Chciała wreszcie złożyć to łóżeczko, bo miała dosyć ogromu pudeł poniewierających się po całym mieszkaniu. Zamiast tego jednak narobiła jeszcze większego bałaganu i nie miała najmniejszej ochoty, by go posprzątać. Podniosła się z podłogi wyklinając pod nosem. Poszła do kuchni i wyciągnęła z lodówki sok pomarańczowy. Schyliwszy się do zmywarki po szklankę, skrzywiła się z bólu. Jeszcze nawet nie rozpoczęła trzeciego trymestru, a już czuła się jak obolały waleń. Plecy cały czas uprzykrzały jej życie, a brzuch znacznie zmniejszał możliwość ruchów. Naprawdę nie chciała myśleć nawet co będzie za trzy miesiące. To przerażało ją coraz bardziej.
- Chwileczkę! – Powiedziała sama do siebie, słysząc, jak ktoś dzwoni do drzwi. Prawdę powiedziawszy nie spodziewała się dzisiaj niczyjej wizyty. W końcu Kevin z Ali byli poza miastem, w odwiedzinach u teściów, a Court znów przepadła bez wieści podobnie jak i Nick. Powoli przestało ją to dziwić. – Co cię sprowadza, Jonas? – Zdziwiła się widząc w progu swojego szefa, opartego o futrynę.
- Mnie też cię dobrze widzieć, Lovato. – Odpowiedział z lekką ironią w głosie. Właściwie sam nie wiedział dlaczego, ale chyba nigdy nie zdarzało mu się używać jej imienia. Z resztą ona również wydawała się zupełnie nie znać jego imienia. – Zapomniałaś oddać mi tych zaległych raportów.
- Naprawdę nie mogłeś poczekać z tym do jutra? – Nie lubiła, kiedy nawiedzał ją w mieszkaniu. Tym bardziej, jeżeli robił to z tak cholernie błahych powodów. Czekał na papiery już dwa tygodnie, więc niewiele ponad szesnaście godzin by go nie zbawiło. No ale to był Jonas. Niestety. Czy aby na pewno?
- Nie, bo w przeciwieństwie do ciebie jestem obowiązkowy. - Odpowiedział jej uśmiechając się krzywo. Odwiedzanie jej nie górowało na liście przyjemności, ale nie miał wyboru. - Będziemy tak stać i krzywo się na siebie patrzeć czy wpuścisz mnie do środka?
Bez słowa otworzyła mu drzwi i pozwoliła przekroczyć próg. Od razu zauważył kartony na podłodze i bałagan panujący dosłownie wszędzie.
- Mogłabyś tu od czasu do czasu posprzątać. - Przesunął nogą dwa pudła pod ścianę, by nikt się o nie nie zabił. - Mogłabyś rywalizować z Nickiem, bo po tym, jak Courtney z nim zerwała jego mieszkanie też przypomina chlew...
- Spadaj, Jonas. Na razie mam ważniejsze rzeczy na głowie. - Kątem oka spojrzała na łóżeczko, a właściwie deski, śrubki i inne dziwne części, które miały nim być. Miała ochotę to wszystko spakować i wyrzucić przez okno! Dla jej zdrowia psychicznego byłoby to najlepsze rozwiązanie, ale chyba była masochistką skoro coś w środku niej podpowiadało jej, że to nie najlepszy pomysł i powinna spróbować jeszcze raz. A na pewno była masochistką, wpuszczając Jonasa do środka.
Mężczyzna wzrokiem podążył za nią i uśmiechnął się pod nosem triumfalnie. Baby chciały równouprawnienia, ale jak przychodziło użyć im młotka i kilku wkrętów to już nie były takie wyzwolone i wszystkie jednogłośnie mówiły, że to zadanie dla facetów.
- Jak będziesz dla mnie miła to ci pomogę. - Podszedł do niej i pomógł jej się podnieść z nad szuflady, bo widział, że ma z tym spore problemy. Nie była z tego powodu zadowolona, ale znał ją na tyle dobrze, by mieć pewność, że w głębi swojej jędzowatej duszy jest mu wdzięczna.
- Nie potrzebuję twojej pomocy, gdyby nie to, że przyszedłeś i mi przerwałeś, już dawno stałoby złożone. - Założyła ręce na piersi i jeszcze raz spojrzała na dokładną instrukcję. Czemu na tych cholernych obrazkach wszystko wyglądało na takie proste? Przysiadła do tego jeszcze raz i wzięła do ręki młotek, jedną z większych desek oraz małe śrubki. Medytowała nad kartką przez kilka minut, ale dalej była to dla niej czarna magia.
- Lepiej mi to daj, bo zrobisz sobie krzywdę, a tego byśmy nie chcieli. - Obserwował jej trudy i miał z tego niezły ubaw.
 - Uważaj, bym tobie nie zrobiła krzywdy, pacanie! - Niechętnie, ale musiała przystać na jego propozycje, bo inaczej spędziłaby nad tym sto najbliższych lat. A nie miała tyle czasu.
- Wyglądasz uroczo, jak się tak złościsz.
Zacisnęła dłonie w pięści i już miała mu odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język i policzyła do dziesięciu. Nie znała bardziej irytującego faceta od niego. W jednej sekundzie potrafił doprowadzić ją do szału i podnieść jej ciśnienie. Ale z drugiej strony to też on nie pierwszy już raz jej pomagał. Gdyby nie to, że go nienawidziła to byłaby mu wdzięczna.
Szczerze mówiąc nie spodziewała się, że będzie mu to tak dobrze szło. A na pewno lepiej niż jej. Wątpiła, by wcześniej trzymał w swoich dłoniach jakiekolwiek narzędzia, a jednak myliła się. Łączył ze sobą poszczególne elementy i już po chwili mogła wyodrębnić białe szczebelki. Nie wiedzieć czemu łzy zakręciły się jej w oczach. Ostatnio wciąż jej się to zdarzało. Wczoraj nawet oglądając popołudniowe wiadomości wybuchnęła rzewnym płaczem i nie mogła uspokoić się przez ponad godzinę, zużywając przy tym kilka paczek chusteczek. Powoli przestawało ją to już dziwić. Całkowita normalka. I tak jeszcze przez następnych kilka miesięcy…
- Wszystko w porządku? – spytał, słysząc jak zaczyna szlochać, kręcąc się pomiędzy pudłami zapewne w poszukiwaniu chusteczek. Nie wiedział, czy coś jej jest, czy znowu ryczy bez powodu, a on zdecydowanie nie był dobrym pocieszycielem. Z resztą wiedział, że rozhisteryzowana Lovato to jednak nie przelewki.
- Tak. To nic takiego. –  Powiedziała szybko. Nie miała zamiaru rozklejać się przed Jonasem, żeby później wypominał jej to przy każdej możliwej okazji.
W międzyczasie, kiedy Demi przetrząsała swój salon w poszukiwaniu chusteczek, Joe bez problemu radził sobie ze składaniem coraz to kolejnych elementów łóżeczka. Dość sprawnie poskładał wszystkie jego ściankii zabierał się do zebrania tego w jedną całość. Prawdę mówiąc nie był zbytnim specjalistą jeżeli chodziło o prace ręczne. Ale na całe szczęście cała konstrukcja była stosunkowo prosta. Chociaż jeszcze dzisiaj rano nie spodziewał się, że przyjdzie mu składać dziecięce łóżeczko. Prawdę mówiąc nie planował tego nawet w swojej najbliższej przyszłości. A teraz był na półmetku  kompletowania części solidnej drewnianej ramy.
Przez następnych kilka minut Jonas z łatwością radził sobie z kolejnymi elementami i wkrętami, a Demi przyglądała mu się z niewielką dozą uznania. Uważnie obserwowała jego precyzyjne ruchy. Nigdy by nie pomyślała, że tak dobrze radzi sobie z czymkolwiek innym prócz bezsensownego gadania. To ją zaskoczyło. Pozytywnie. A do tego jeszcze całkiem nieźle wyglądał w samej białej koszuli z podwiniętymi rękawami, poluzowanym węzłem zielonego krawata i lekkim zarostem. Właściwie gdyby nie był takim idiotą, to byłby całkiem niezłą dupą. Oczywiście obiektywnie rzecz ujmując. Zupełnie bezstronnie…
- I jak? - Odsunął się od swojego dzieła, które powoli zaczynało przypominać pomalowane na biało drewniane dziecięce łóżeczko. Efekt wyglądał zadowalająco, brakowało jedynie materacyka, którego jednak nie mógł wypatrzeć pośród tony kartonów w zagraconym salonie Lovato.
- Jest całkiem dobrze… -  Podobał jej się efekt końcowy, ale chciała trochę podrażnić się z Jonasem. Zupełnie nie miała powodu, żeby być dla niego niemiła. No może prócz faktu, że przypałętał się tu dzisiaj zupełnie nieproszonym, ale w końcu ostatnio był dla niej naprawdę w porządku. Mimo to lubiła się z nim sprzeczać.
- W takim razie następnym razem będziesz sama modlić się nad chińską instrukcją przez cały dzień. – Odpowiedział z lekka obrażony i niedoceniony. Naprawdę się postarał, a ona jak zwykle zachowywała się jak jędza. Jak zwykle.
- Nie grozi mi to. – Wystawiła mu język i ociężale podniosła się z kanapy, ruszając w kierunku kuchni.
- Dlaczego?
- Bo następnego razu nie będzie. – Zakrzyknęła zza aneksu kuchennego, by mógł ją usłyszeć. Zdecydowanie nie miała zamiaru przechodzić tego wszystkiego po raz kolejny. Wystarczająco dużo już cierpiała, cały czas znosząc zachcianki i funkcjonując z obolałym kręgosłupem. Nawet jeżeli robiła to wszystko tylko i wyłącznie dla swojego synka, to drugiego razu nie planowała. Co to, to nie.
- Będzie, będzie.
- Na pewno nie…
- A chcesz się założyć? – Spytał dość pewnie, podążając za Lovato i posyłając jej wyzywające spojrzenie. Tak, to zdecydowanie było wyzwanie, którego nie mogła odrzucić.
- Bardzo chętnie.
Wyciągnęła przed siebie dłoń, a on pochwycił ją, dalej uśmiechając się do niej kpiąco. Naprawdę nienawidziła tego jego cholernie głupkowatego uśmieszku. Od zawsze ją nim irytował.
- Lovato…
- Tak?
- Ja nigdy nie przegrywam. – Założył ręce na piersi z przesadną pewnością siebie. Zdecydowanie nie miał zamiaru przegrać.
- W końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz…

Ciekawe tylko kto będzie miał rację…



*


Było już dobrze po dwudziestej, gdy ostatni architekt z grupy Nicka zebrał swoje rzeczy i pożegnał się z nim i Court. Trzasnęły drzwi, a dziewczyna zmieniła miejsce swojej pracy, by nie mógł na nią patrzeć. Rozluźnił krawat i zdjął marynarkę. Nie wiedział czy ma coś powiedzieć czy nie. Była jednocześnie tak blisko i daleko. Gdyby tylko mógł przekonać ją do siebie na nowo.
Pochyliła się nad szkicem i skrupulatnie kończyła swój rysunek. Musiała nanieść kilka poprawek, bo choć inni uznali jej pracę za świetną, to ona tak nie sądziła. Cały czas widziała, że coś jest nie tak. Przystawiła ołówek do kartki, ale dłoń drżała jej tak bardzo, że zamiast nanieść prostą linię, jedynie złamała ołówek. Denerwowała ją obecność Nicka. Byli tu sami, a ona choć próbowała go ignorować, nie potrafiła. Cały czas czuła jego wzrok na swoich plecach. Pomyślała z uśmiechem, że półtora roku temu, ucieszyłby ich fakt, że są sami i kochaliby się namiętnie na biurku Nicka. Odrzuciła od siebie obrazy, pojawiające się w jej wyobraźni. To, jak mężczyzna ją rozbiera, całuje i pieści. Przeszły ją po plecach miłe dreszcze.
Sięgnęła po temperówkę, ale zamiast tego trafiła na czyjeś palce. Nick stał przed nią, uśmiechając się lekko.
- Zrób sobie przerwę. – Wyglądała na zmęczoną i wystraszoną. Chciał, aby się trochę odprężyła. Uchylił okno, by nie było za duszno i pomógł jej usiąść na szarej sofie, stojącej przy jednej ze ścian jego biura.
- Nie powinnam, chcę to szybko skończyć, a już późno. Nie chcę tu siedzieć do nocy. – Dała mu się prowadzić, jak mała dziewczynka. Jak zwykle. Ale potrzebowała chwili oddechu i odpoczynku.
- Jesteś spięta. – Usiadł za nią i dotknął jej pleców palcem. Potem położył na nich całe dłonie i zaczął nimi ugniatać obolałą skórę. Z początku delikatnie, później co raz mocniej. Powoli zaczynała się rozluźniać i oddychać miarowo
- Trochę bardziej w lewo. – Przymknęła oczy. Tak, było jej przyjemnie. Całe napięcie zeszło z niej, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Spełnił jej życzenie.
- I jak? – Spytał, szepcząc jej do ucha. Właściwie nie musiał, bo widział to i czuł. Jednak chciał to usłyszeć od niej.
- Bardzo mi lepiej. – Wymruczała, rozgrzana jego dotykiem. Dawno nie czuła się tak dobrze. Przerwał na chwilę, a ona oparła się o jego tors. Przytulił ją do siebie. – Nie wiem, co robisz i nie wiem, jak cholernie chciałabym przestać o tobie myśleć, nie potrafię Nick. Wiem natomiast jedno: nie chcę się stąd ruszać.
- To nie ruszajmy się. – Pogłaskał ją po głowie. – Albo wyjedźmy razem gdzieś daleko stąd. Zawsze chciałaś zobaczyć Barcelonę, pamiętasz?
Pamiętała. Obiecywał jej, że kiedyś ją tam zabierze. I zawsze kończyło się na samych słowach. Przegrywała z jego kochanką pracą.
- No nie wiem… - Była do tego sceptycznie nastawiona. Nie wyobrażała sobie tego. – Mamy projekt…
- Projekt nie długo skończymy, a ja mam zaległy urlop.
Chyba się przesłyszała. Chciał wziąć urlop. I to zaległy. On nigdy nie brał urlopu. Zawsze powtarzał, że odpoczywa w pracy, projektując nowe budynki.
- Obiecuję ci, że jeśli na tym wyjeździe nam nie wyjdzie, to dam ci spokój. Zgadzasz się?
Widział wahanie w jej oczach. Te kilka chwil, przez które nic nie mówiła zdawały się dla niego wiecznością. Ścisnął mocniej jej dłonie, chociaż nie chciał wywierać na niej żadnej presji.
- Zgadzam się.

10 komentarzy:

  1. super ehh tylko znowu czekania miesiąc :>

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM CIE I KOCHAM TO OPOWIADANIE ! <3 Dzisiaj 1 lipca uwielbiam pierwsze dni miesiąca a ty wiesz dlaczego :D A co do rozdziału , to chyba nie muszę wspominać ,że CUDOWNY ?:3 No to teraz zostało nam czekać do sierpnia :D/@Wikaaaax3

    OdpowiedzUsuń
  3. ASDFGHJKLZCVNMWTUIDFSFS
    Świetny rozdział, zresztą jak każdy aksdhkjgfdjgfdjk. Jemi jak zwykle się przedrzeźniają haha :D Widać, że Nick się zmienił i mam nadzieję, że będzie razem z Court ^ ^ Już się nie mogę doczekać nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla czego tak mało ??? :( Ale rozdział był buobwesabuyeouyfbouyafuy i nie każ nam czekać miesiąc ;_; Proszę dodaj szybciej nn ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cały miesiąc czekania............
    Proszę dodaj szybciej rozdział
    Proszę......................
    A tak w ogóle rozdział genialny

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział boski ;)
    Trzymam kciuki za Nicka ;)
    A Joe i Dems by się w końcu ogarnęli a nie bawią się w kotka i myszkę...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  7. Roooozdział boooski. Ciekawe co tam z Jemi bd w końcu. Oni ciągle się ze sb bawią. Niby nienawidzą, a on ciągle do niej łazi....echh nie zrozumiem ich. Ogólnie cały rozdział boski. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny, ale się powtarzam już. Znowu Demi i Joe - te ich kłótnie - majstersztyk. Kiedy oni zauważ, że nie potrafią bez siebie żyć. Pewnie przy porodzie też będzie Joseph tak "przypadkiem". Uwielbiam tą parę. A druga część - Court i Nick - dobrze, że ona dała mu szansę. W końcu jakaś pozytywna reakcja z jej strony "na trzeźwo". Niech tylko on nie popsuje tego. Czekam na nn (niestety cały miesiąc, ale na coś takiego warto). Rozdział przeczytałam wczoraj w nocy, ale nie dałam rady komentarza napisać, dlatego teraz uzupełniam. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział i szkoda że musimy czekać cały miesiąc na następny pozdrawiam Natalia

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne !!!!!! Już się nie moge doczekac następnej części ;D nie wiem dlaczego ale ciągle prześladuje mnie myśl że Demi w przyszłości będzie miała chłopca na 100% i ciągle znajduje na to dowody w necie normalnie nie mogę no :)

    OdpowiedzUsuń