Demi siedziała w
salonie i przeglądała cholernie skomplikowaną instrukcję obsługi. Już prawie
godzinę zmagała się ze złożeniem łóżeczka, które kupiła kilka dni temu. Jednak niespecjalnie jej to
wychodziło. Wokół niej leżało kilkanaście drewnianych części, a ona miała
dosyć. Może była głupia, ale po prostu one nie pasowały do siebie. W takim
właśnie momencie żałowała, że nie miała przy sobie żadnego porządnego faceta.
Przydałby się do złożenia tego dziadostwa.
W końcu do jasnej cholery była kobietą i na co dzień nie bawiła się
śrubokrętami ani młotkiem. Co ty nie powiesz?
Chciała wreszcie złożyć to łóżeczko, bo miała dosyć
ogromu pudeł poniewierających się po całym mieszkaniu. Zamiast tego jednak
narobiła jeszcze większego bałaganu i nie miała najmniejszej ochoty, by go
posprzątać. Podniosła się z podłogi wyklinając pod nosem. Poszła do kuchni i
wyciągnęła z lodówki sok pomarańczowy. Schyliwszy się do zmywarki po szklankę,
skrzywiła się z bólu. Jeszcze nawet nie rozpoczęła trzeciego trymestru, a już
czuła się jak obolały waleń. Plecy cały czas uprzykrzały jej życie, a brzuch
znacznie zmniejszał możliwość ruchów. Naprawdę nie chciała myśleć nawet co
będzie za trzy miesiące. To przerażało ją coraz bardziej.
- Chwileczkę! – Powiedziała sama do siebie, słysząc,
jak ktoś dzwoni do drzwi. Prawdę powiedziawszy nie spodziewała się dzisiaj
niczyjej wizyty. W końcu Kevin z Ali byli poza miastem, w odwiedzinach u
teściów, a Court znów przepadła bez wieści podobnie jak i Nick. Powoli
przestało ją to dziwić. – Co cię sprowadza, Jonas? – Zdziwiła się widząc w
progu swojego szefa, opartego o futrynę.
- Mnie też cię dobrze widzieć, Lovato. – Odpowiedział
z lekką ironią w głosie. Właściwie sam nie wiedział dlaczego, ale chyba nigdy
nie zdarzało mu się używać jej imienia. Z resztą ona również wydawała się
zupełnie nie znać jego imienia. – Zapomniałaś oddać mi tych zaległych raportów.
- Naprawdę nie mogłeś poczekać z tym do jutra? – Nie
lubiła, kiedy nawiedzał ją w mieszkaniu. Tym bardziej, jeżeli robił to z tak
cholernie błahych powodów. Czekał na papiery już dwa tygodnie, więc niewiele
ponad szesnaście godzin by go nie zbawiło. No ale to był Jonas. Niestety. Czy
aby na pewno?
- Nie, bo w przeciwieństwie do ciebie jestem obowiązkowy.
- Odpowiedział jej uśmiechając się krzywo. Odwiedzanie jej nie górowało na
liście przyjemności, ale nie miał wyboru. - Będziemy tak stać i krzywo się na
siebie patrzeć czy wpuścisz mnie do środka?
Bez słowa otworzyła mu drzwi i pozwoliła przekroczyć próg.
Od razu zauważył kartony na podłodze i bałagan panujący dosłownie wszędzie.
- Mogłabyś tu od czasu do czasu posprzątać. -
Przesunął nogą dwa pudła pod ścianę, by nikt się o nie nie zabił. - Mogłabyś
rywalizować z Nickiem, bo po tym, jak Courtney z nim zerwała jego mieszkanie
też przypomina chlew...
- Spadaj, Jonas. Na razie mam ważniejsze rzeczy na
głowie. - Kątem oka spojrzała na łóżeczko, a właściwie deski, śrubki i inne
dziwne części, które miały nim być. Miała ochotę to wszystko spakować i
wyrzucić przez okno! Dla jej zdrowia psychicznego byłoby to najlepsze
rozwiązanie, ale chyba była masochistką skoro coś w środku niej podpowiadało
jej, że to nie najlepszy pomysł i powinna spróbować jeszcze raz. A na pewno
była masochistką, wpuszczając Jonasa do środka.
Mężczyzna wzrokiem podążył za nią i uśmiechnął się pod
nosem triumfalnie. Baby chciały równouprawnienia, ale jak przychodziło użyć im
młotka i kilku wkrętów to już nie były takie wyzwolone i wszystkie jednogłośnie
mówiły, że to zadanie dla facetów.
- Jak będziesz dla mnie miła to ci pomogę. - Podszedł
do niej i pomógł jej się podnieść z nad szuflady, bo widział, że ma z tym spore
problemy. Nie była z tego powodu zadowolona, ale znał ją na tyle dobrze, by
mieć pewność, że w głębi swojej jędzowatej duszy jest mu wdzięczna.
- Nie potrzebuję twojej pomocy, gdyby nie to, że
przyszedłeś i mi przerwałeś, już dawno stałoby złożone. - Założyła ręce na
piersi i jeszcze raz spojrzała na dokładną instrukcję. Czemu na tych cholernych
obrazkach wszystko wyglądało na takie proste? Przysiadła do tego jeszcze raz i
wzięła do ręki młotek, jedną z większych desek oraz małe śrubki. Medytowała nad
kartką przez kilka minut, ale dalej była to dla niej czarna magia.
- Lepiej mi to daj, bo zrobisz sobie krzywdę, a tego
byśmy nie chcieli. - Obserwował jej trudy i miał z tego niezły ubaw.
- Uważaj, bym
tobie nie zrobiła krzywdy, pacanie! - Niechętnie, ale musiała przystać na jego
propozycje, bo inaczej spędziłaby nad tym sto najbliższych lat. A nie miała
tyle czasu.
- Wyglądasz uroczo, jak się tak złościsz.
Zacisnęła dłonie w pięści i już miała mu odpowiedzieć,
ale w ostatniej chwili ugryzła się w język i policzyła do dziesięciu. Nie znała
bardziej irytującego faceta od niego. W jednej sekundzie potrafił doprowadzić
ją do szału i podnieść jej ciśnienie. Ale z drugiej strony to też on nie
pierwszy już raz jej pomagał. Gdyby nie to, że go nienawidziła to byłaby mu
wdzięczna.
Szczerze mówiąc nie spodziewała się, że będzie mu to
tak dobrze szło. A na pewno lepiej niż jej. Wątpiła, by wcześniej trzymał w
swoich dłoniach jakiekolwiek narzędzia, a jednak myliła się. Łączył ze sobą
poszczególne elementy i już po chwili mogła wyodrębnić białe szczebelki. Nie
wiedzieć czemu łzy zakręciły się jej w oczach. Ostatnio wciąż jej się to
zdarzało. Wczoraj nawet oglądając popołudniowe wiadomości wybuchnęła rzewnym
płaczem i nie mogła uspokoić się przez ponad godzinę, zużywając przy tym kilka
paczek chusteczek. Powoli przestawało ją to już dziwić. Całkowita normalka. I
tak jeszcze przez następnych kilka miesięcy…
- Wszystko w porządku? – spytał, słysząc jak zaczyna
szlochać, kręcąc się pomiędzy pudłami zapewne w poszukiwaniu chusteczek. Nie
wiedział, czy coś jej jest, czy znowu ryczy bez powodu, a on zdecydowanie nie
był dobrym pocieszycielem. Z resztą wiedział, że rozhisteryzowana Lovato to
jednak nie przelewki.
- Tak. To nic takiego. – Powiedziała szybko. Nie miała zamiaru
rozklejać się przed Jonasem, żeby później wypominał jej to przy każdej możliwej
okazji.
W międzyczasie, kiedy Demi przetrząsała swój salon w
poszukiwaniu chusteczek, Joe bez problemu radził sobie ze składaniem coraz to
kolejnych elementów łóżeczka. Dość sprawnie poskładał wszystkie jego ściankii
zabierał się do zebrania tego w jedną całość. Prawdę mówiąc nie był zbytnim
specjalistą jeżeli chodziło o prace ręczne. Ale na całe szczęście cała
konstrukcja była stosunkowo prosta. Chociaż jeszcze dzisiaj rano nie spodziewał
się, że przyjdzie mu składać dziecięce łóżeczko. Prawdę mówiąc nie planował
tego nawet w swojej najbliższej przyszłości. A teraz był na półmetku kompletowania części solidnej drewnianej
ramy.
Przez następnych kilka minut Jonas z łatwością radził
sobie z kolejnymi elementami i wkrętami, a Demi przyglądała mu się z niewielką
dozą uznania. Uważnie obserwowała jego precyzyjne ruchy. Nigdy by nie
pomyślała, że tak dobrze radzi sobie z czymkolwiek innym prócz bezsensownego
gadania. To ją zaskoczyło. Pozytywnie. A do tego jeszcze całkiem nieźle
wyglądał w samej białej koszuli z podwiniętymi rękawami, poluzowanym węzłem
zielonego krawata i lekkim zarostem. Właściwie gdyby nie był takim idiotą, to
byłby całkiem niezłą dupą. Oczywiście obiektywnie rzecz ujmując. Zupełnie
bezstronnie…
- I jak? - Odsunął się od swojego dzieła, które powoli
zaczynało przypominać pomalowane na biało drewniane dziecięce łóżeczko. Efekt
wyglądał zadowalająco, brakowało jedynie materacyka, którego jednak nie mógł
wypatrzeć pośród tony kartonów w zagraconym salonie Lovato.
- Jest całkiem dobrze… - Podobał jej się efekt końcowy, ale chciała
trochę podrażnić się z Jonasem. Zupełnie nie miała powodu, żeby być dla niego
niemiła. No może prócz faktu, że przypałętał się tu dzisiaj zupełnie
nieproszonym, ale w końcu ostatnio był dla niej naprawdę w porządku. Mimo to
lubiła się z nim sprzeczać.
- W takim razie następnym razem będziesz sama modlić
się nad chińską instrukcją przez cały dzień. – Odpowiedział z lekka obrażony i
niedoceniony. Naprawdę się postarał, a ona jak zwykle zachowywała się jak
jędza. Jak zwykle.
- Nie grozi mi to. – Wystawiła mu język i ociężale
podniosła się z kanapy, ruszając w kierunku kuchni.
- Dlaczego?
- Bo następnego razu nie będzie. – Zakrzyknęła zza
aneksu kuchennego, by mógł ją usłyszeć. Zdecydowanie nie miała zamiaru
przechodzić tego wszystkiego po raz kolejny. Wystarczająco dużo już cierpiała,
cały czas znosząc zachcianki i funkcjonując z obolałym kręgosłupem. Nawet
jeżeli robiła to wszystko tylko i wyłącznie dla swojego synka, to drugiego razu
nie planowała. Co to, to nie.
- Będzie, będzie.
- Na pewno nie…
- A chcesz się założyć? – Spytał dość pewnie,
podążając za Lovato i posyłając jej wyzywające spojrzenie. Tak, to zdecydowanie
było wyzwanie, którego nie mogła odrzucić.
- Bardzo chętnie.
Wyciągnęła przed siebie dłoń, a on pochwycił ją, dalej
uśmiechając się do niej kpiąco. Naprawdę nienawidziła tego jego cholernie
głupkowatego uśmieszku. Od zawsze ją nim irytował.
- Lovato…
- Tak?
- Ja nigdy nie przegrywam. – Założył ręce na piersi z
przesadną pewnością siebie. Zdecydowanie nie miał zamiaru przegrać.
- W końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz…
Ciekawe tylko kto będzie miał rację…
*
Było już dobrze po dwudziestej, gdy ostatni architekt
z grupy Nicka zebrał swoje rzeczy i pożegnał się z nim i Court. Trzasnęły
drzwi, a dziewczyna zmieniła miejsce swojej pracy, by nie mógł na nią patrzeć.
Rozluźnił krawat i zdjął marynarkę. Nie wiedział czy ma coś powiedzieć czy nie.
Była jednocześnie tak blisko i daleko. Gdyby tylko mógł przekonać ją do siebie
na nowo.
Pochyliła się nad szkicem i skrupulatnie kończyła swój
rysunek. Musiała nanieść kilka poprawek, bo choć inni uznali jej pracę za
świetną, to ona tak nie sądziła. Cały czas widziała, że coś jest nie tak.
Przystawiła ołówek do kartki, ale dłoń drżała jej tak bardzo, że zamiast
nanieść prostą linię, jedynie złamała ołówek. Denerwowała ją obecność Nicka.
Byli tu sami, a ona choć próbowała go ignorować, nie potrafiła. Cały czas czuła
jego wzrok na swoich plecach. Pomyślała z uśmiechem, że półtora roku temu,
ucieszyłby ich fakt, że są sami i kochaliby się namiętnie na biurku Nicka.
Odrzuciła od siebie obrazy, pojawiające się w jej wyobraźni. To, jak mężczyzna
ją rozbiera, całuje i pieści. Przeszły ją po plecach miłe dreszcze.
Sięgnęła po temperówkę, ale zamiast tego trafiła na
czyjeś palce. Nick stał przed nią, uśmiechając się lekko.
- Zrób sobie przerwę. – Wyglądała na zmęczoną i
wystraszoną. Chciał, aby się trochę odprężyła. Uchylił okno, by nie było za
duszno i pomógł jej usiąść na szarej sofie, stojącej przy jednej ze ścian jego
biura.
- Nie powinnam, chcę to
szybko skończyć, a już późno. Nie chcę tu siedzieć do nocy. – Dała mu się
prowadzić, jak mała dziewczynka. Jak zwykle. Ale potrzebowała chwili oddechu i
odpoczynku.
- Jesteś spięta. –
Usiadł za nią i dotknął jej pleców palcem. Potem położył na nich całe dłonie i zaczął nimi
ugniatać obolałą skórę. Z początku delikatnie, później co raz mocniej. Powoli
zaczynała się rozluźniać i oddychać miarowo
- Trochę bardziej w lewo. – Przymknęła oczy. Tak, było
jej przyjemnie. Całe napięcie zeszło z niej, jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki. Spełnił jej życzenie.
- I jak? – Spytał, szepcząc jej do ucha. Właściwie nie
musiał, bo widział to i czuł. Jednak chciał to usłyszeć od niej.
- Bardzo mi lepiej. – Wymruczała, rozgrzana jego
dotykiem. Dawno nie czuła się tak dobrze. Przerwał na chwilę, a ona oparła się
o jego tors. Przytulił ją do siebie. – Nie wiem, co robisz i nie wiem, jak
cholernie chciałabym przestać o tobie myśleć, nie potrafię Nick. Wiem natomiast
jedno: nie chcę się stąd ruszać.
- To nie ruszajmy się. – Pogłaskał ją po głowie. – Albo
wyjedźmy razem gdzieś daleko stąd. Zawsze chciałaś zobaczyć Barcelonę,
pamiętasz?
Pamiętała. Obiecywał jej, że kiedyś ją tam zabierze. I
zawsze kończyło się na samych słowach. Przegrywała z jego kochanką pracą.
- No nie wiem… - Była do tego sceptycznie nastawiona.
Nie wyobrażała sobie tego. – Mamy projekt…
- Projekt nie długo skończymy, a ja mam zaległy urlop.
Chyba się przesłyszała. Chciał wziąć urlop. I to
zaległy. On nigdy nie brał urlopu. Zawsze powtarzał, że odpoczywa w pracy,
projektując nowe budynki.
- Obiecuję ci, że jeśli na tym wyjeździe nam nie
wyjdzie, to dam ci spokój. Zgadzasz się?
Widział wahanie w jej oczach. Te kilka chwil, przez
które nic nie mówiła zdawały się dla niego wiecznością. Ścisnął mocniej jej
dłonie, chociaż nie chciał wywierać na niej żadnej presji.
- Zgadzam się.
super ehh tylko znowu czekania miesiąc :>
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIE I KOCHAM TO OPOWIADANIE ! <3 Dzisiaj 1 lipca uwielbiam pierwsze dni miesiąca a ty wiesz dlaczego :D A co do rozdziału , to chyba nie muszę wspominać ,że CUDOWNY ?:3 No to teraz zostało nam czekać do sierpnia :D/@Wikaaaax3
OdpowiedzUsuńASDFGHJKLZCVNMWTUIDFSFS
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zresztą jak każdy aksdhkjgfdjgfdjk. Jemi jak zwykle się przedrzeźniają haha :D Widać, że Nick się zmienił i mam nadzieję, że będzie razem z Court ^ ^ Już się nie mogę doczekać nn :)
Dla czego tak mało ??? :( Ale rozdział był buobwesabuyeouyfbouyafuy i nie każ nam czekać miesiąc ;_; Proszę dodaj szybciej nn ;D
OdpowiedzUsuńCały miesiąc czekania............
OdpowiedzUsuńProszę dodaj szybciej rozdział
Proszę......................
A tak w ogóle rozdział genialny
Rozdział boski ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Nicka ;)
A Joe i Dems by się w końcu ogarnęli a nie bawią się w kotka i myszkę...
Czekam na next!
Roooozdział boooski. Ciekawe co tam z Jemi bd w końcu. Oni ciągle się ze sb bawią. Niby nienawidzą, a on ciągle do niej łazi....echh nie zrozumiem ich. Ogólnie cały rozdział boski. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale się powtarzam już. Znowu Demi i Joe - te ich kłótnie - majstersztyk. Kiedy oni zauważ, że nie potrafią bez siebie żyć. Pewnie przy porodzie też będzie Joseph tak "przypadkiem". Uwielbiam tą parę. A druga część - Court i Nick - dobrze, że ona dała mu szansę. W końcu jakaś pozytywna reakcja z jej strony "na trzeźwo". Niech tylko on nie popsuje tego. Czekam na nn (niestety cały miesiąc, ale na coś takiego warto). Rozdział przeczytałam wczoraj w nocy, ale nie dałam rady komentarza napisać, dlatego teraz uzupełniam. Pozdrawiam M&M
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział i szkoda że musimy czekać cały miesiąc na następny pozdrawiam Natalia
OdpowiedzUsuńCudowne !!!!!! Już się nie moge doczekac następnej części ;D nie wiem dlaczego ale ciągle prześladuje mnie myśl że Demi w przyszłości będzie miała chłopca na 100% i ciągle znajduje na to dowody w necie normalnie nie mogę no :)
OdpowiedzUsuń